Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żołnierze Imperium, piraci i egipskie pieczątki, czyli ślubne historie

Wioleta Wasylów
Wioleta Wasylów
Gazeta Wrocławska/Piotr Krzyżanowski
- Wiele się tu dzieje. Jesteśmy jak barmani, poznajemy przeróżne historie ludzi – mówi Ewelina Borkowska, zastępca kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Kołobrzegu.

Urząd ten najbardziej kojarzy się ze ślubami. W Kołobrzegu przez ostatnią dekadę liczba wszystkich ślubów (cywilnych, konkordatowych oraz transkrypcji, czyli wpisów ślubów, które odbyły się za granicą) waha się między 350 a 450 na rok.

Uroczystość można zorganizować w plenerze: najczęściej na plaży, w kawiarniach i wydzielonych salach w ośrodkach lub na ich dachach. Jedna para wzięła ślub o zachodzie słońca na łodzi, inna w swoim ogrodzie. Kołobrzeski urząd nigdy nie odmówił udzielenia plenerowego ślubu, ale niektóre terminy i miejsca odradza. - Gdy udzielałam ślubu na plaży w sezonie, ludzi było multum. Próbowano oddzielić to miejsce baldachimem, ale było wielu ciekawskich turystów w strojach kąpielowych, których później było widać na zdjęciach ślubnych. Dwie panie ściągały stroje i trzymały się za piersi - mówi Ewelina Borkowska. Dodaje jednak, że przy okazji takich uroczystości zawsze musi być przygotowany stolik na dokumenty i krzesła dla państwa młodych oraz świadków.

Na początku wiele osób chciało brać śluby w plenerze, ale wielu odstraszyła cena – tysiąc złotych. W urzędzie spodziewano się, że Kołobrzeg – jako kurort – przyciągnie więcej chętnych. - Dwa lata temu było 15 takich ślubów, rok temu 7, a w tym jest 4 lub 5 rezerwacji. Teraz chyba nawet Ustronie Morskie organizuje ich więcej. W Rymaniu są robione w pałacyku. U nas takich reprezentatywnych miejsc brakuje. Kiedyś chciano, by molo było takim miejscem, ale pomysł się nie przyjął - przyznaje zastępca kierownika.

Rzadkością nie są za to spontaniczne wybory terminu ślubu. Ludzie potrafią wejść do urzedu po drodze ze spaceru i na świadków wziąć pracowników ratusza lub przypadkowe osoby z ulicy. Niektórzy dzwonili i chcieli umówić termin ślubu na czas, gdy będą w Kołobrzegu w sanatorium. Robią tak głównie ludzie, którzy się tu poznali. Ślub bierze tu wielu turystów – niedawno nawet dwie pary z Niemiec i Ukrainy.

Brak ram, jeśli chodzi o stroje, zostawia furtkę fantazji.

Raz udzielałam ślubu w środku lata i byłam jedyną osobą na obcasach, w sukience i żakiecie. Wszyscy goście byli w hawajskich koszulach i klapkach. Na innym ślubie wszyscy przebrali się za postacie z „Piratów z Karaibów”, a nieobecni mogli śledzić ślub przez kamerkę internetową. Innym razem pan młody i świadek byli ubrani jak Szturmowcy z „Gwiezdnych Wojen”. Raz para podjechała pod ratusz na koniu. Z kolei na ślubie pewnego koszykarza w naszej sali zmieściło się sto osób, choć miejsc siedzących jest kilkanaście. Poza gośćmi była grupa taneczna i występy dzieci

zdradza nasza rozmówczyni. Przyznaje jednak, że większość ślubów jest skromna, góra na 20, 30 osób.

Małżonkowie bywali w najróżniejszym wieku. Najmłodsza osoba - panna młoda - miała 16 lat. Najstarszy pan młody miał już nawet trzecią młodość za sobą – był tuż przed 90. Zdarzało się 20 lat różnicy między małżonkami, czasem nawet 30.

Jest też coraz więcej ślubów z obcokrajowcami. W takich mieszanych parach częściej to mężczyźni są z zagranicy. Najwięcej osób jest z Ukrainy, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Z pozostałych krajów jest mało osób, jednak zdarzyli się panowie młodzi z Pakistanu, Turcji, Egiptu, Bangladeszu oraz panny młode z Filipin i Australii. Bywały też transkrypcje ślubów, które odbyły się w Afryce i Azji. - Ciekawie wyglądają akty małżeństwa z Egiptu. Są tam dwa zdjęcia, odcisk palca i więcej pieczątek niż tekstu, a za każdą trzeba słono. płacić - dodaje Ewelina Borkowska.

W Kołobrzegu nie brakuje małżeństw z długim stażem. Rok temu w całej gminie było 27 uroczystości z okazji złotych godów, tj. 50-lecia pożycia małżeńskiego, w tym roku już blisko 10. U nas to zainteresowani lub ich znajomi czy rodzina muszą powiadomić urząd o rocznicy. Wtedy ten wyprawia uroczystość. Za taki staż medal nadaje prezydent Polski, a wręcza go prezydent miasta lub wójt gminy. W tym roku były też dwie pary, które obchodziły 70-lecie pożycia małżeńskiego. - Mówimy na nich olimpijczycy. Często są bardzo skromni, choć mają czym się chwalić i powinno się ich szanować. Dziś 1/3 zawieranych małżeństw kończy się rozwodem, a 90% z nich to pary, które wzięły ślub w ostatnich 10 latach. Dlatego zawsze mówię młodym, by byli pewni, że naprawdę chcą być ze sobą - przyznaje zastępca kierownika urzędu.

Rzeczywiście ludzie bywają bardzo niezdecydowani. Nie są ewenementem pary, które trzykrotnie, a nawet czterokrotnie brały ze sobą ślub. Były też pary, które brały ślub, rozwodziły się, po to, by poślubić kogoś innego, po czym znów się rozwodziły i ostatecznie wracały do swoich pierwszych partnerów – i ponownie brały ślub. - Śmiejemy się, że lubią oni brać śluby, ale nie lubią być w związku małżeńskim - żartuje nasza rozmówczyni. Dodaje, że przyszłym małżonkom, niezależnie od tego, ile ślubów i rozwodów mają za sobą, przed uroczystością i w jej trakcie zawsze towarzyszy duży stres.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kolobrzeg.naszemiasto.pl Nasze Miasto