Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Epidemie w dawnym Kołobrzegu - Łukasz Gładysiak o tym, że nie tylko koronawirus doświadczał to miasto

Iwona Marciniak
Iwona Marciniak
Skórzany kapelusz oraz specjalna maska – elementy wyposażenia XVII-wiecznych medyków, które spotykano zapewne także w Kołobrzeg
Skórzany kapelusz oraz specjalna maska – elementy wyposażenia XVII-wiecznych medyków, które spotykano zapewne także w Kołobrzeg Łukasz Gładysiak
Aktualna sytuacja na świecie skłoniła do poszukiwań odniesień w przeszłości. Jak się okazuje, w dziejach Kołobrzegu było ponad 20 epidemii, z którymi mieszkańcy ostatecznie zawsze sobie radzili

W swej ponad tysiącletniej historii Kołobrzeg dotknęły liczne, mniej lub bardziej niszczycielskie, konflikty zbrojne oraz kilkukrotne oblężenia. Nie jeden raz łaskawości mieszkańcom poskąpiła natura, co owocowało powodziami czy wielkimi pożarami. Kroniki obfitują także w ponad 20 przypadków epidemii, które czasami zbierały naprawdę krwawe żniwo. W kontekście aktualnego zagrożenia koronawirusem, warto te historie przypomnieć, pamiętając jednocześnie już na wstępie, że niezależnie od skali oraz skutków, miasto i jego obywatele zawsze wychodzili z klęsk żywiołowych wzmocnieni.

Jak wynika z ustaleń badaczy, jednym z głównych źródeł masowych zakażeń w przeszłości było kołobrzeskie okno na świat, czyli port. To właśnie tutaj pojawiały się jednostki pływające z całej Europy. Warunki panujące na pokładzie dawnych statków dalekie były od ideału. W połączeniu z trudną sytuacją higieniczną w samym mieście, nieodbiegającą zresztą od innych tego rodzaju ośrodków na kontynencie, tworzyło to prawdziwą bombę biologiczną.

Z pewnością wielkie epidemie nawiedzały Kołobrzeg już w okresie pełnego średniowiecza, nie mniej jednak pierwsza, która nosiła znamiona powszechnej a zarazem została odnotowana w annałach miejskich miała miejsce w 1485 r. Były to, wywołane gwałtowną infekcją wirusową tzw. angielskie poty. Choroba objawiała się wysoką gorączką, kaszlem, dusznościami oraz trudnymi do zatamowania krwotokami. Bezpośrednią przyczyną zakażenia były, punktowane również dzisiaj, bliskie kontakty z osobami chorymi oraz ogólny brak higieny. Źródłem zakażeń mieli być najmowani w okresie niepokojów społeczno-politycznych na Wyspach

Brytyjskich, francuscy najemnicy. Stamtąd, głównie drogą morską, zaraza rozprzestrzeniała się na całą Europę. Część badaczy, w tym lekarze, dopatrują się jej podobieństwa do epidemii wirusa Ebola.

Angielskie poty nad ujście Parsęty wracały jeszcze kilka razy. Ciekawostkę stanowi fakt, że w latach 1549-1551 miesięcy wolnych od zarazy było mniej aniżeli znaczonych chorobą. Jej kulminację przyniósł rok 1564, kiedy to w ciągu całego roku zmarło ok. 2 tys. kołobrzeżan, w tym trzech burmistrzów oraz pastor.

Rozprzestrzenianie się zarazy za sprawą wędrujących armii, ubożenia ludności, głodu oraz ogólnego pogorszenia warunków higienicznych odnotowano zwłaszcza w czasie wojny trzydziestoletniej (lata 1618-1648). W 1619 r., w Kołobrzegu miała miejsce epidemia prawdopodobnie cholery. Między rokiem 1624 a początkiem lat trzydziestych XVII w. gościła ona za murami każdego lata, przy czym najpoważniejsze żniwo, wynoszące ok. 3,5 tys. mieszkańców (ponad połowę populacji włączając stacjonujące nad ujściem Parsęty, habsburskie wojska okupacyjne), zebrała między 23 czerwca a 30 września 1631 r. Choroby powracały jeszcze długo po podpisaniu Pokoju Westfalskiego, m.in. w latach 1664 i 1674, rozszerzając się także o epidemię czerwonki w 1676 r.

Niewiele wiemy na temat masowych zachorowań w kolejnym stuleciu. Należy przypuszczać, że nie brakowało ich zarówno w czasie wielkiej wojny północnej (lata 1700-1721 r.), jak i, skutkującej trzema oblężeniami Kołobrzegu, wojny siedmioletniej (1756-1763 r.). Masowe rozprzestrzenianie chorób odnotowano także w okresie tzw. wiosny ludów, w 1848 r. oraz po zwycięskiej dla Cesarstwa Niemieckiego wojnie z Francją (1870-1871 r.). To właśnie w jej efekcie, nad ujście Parsęty trafiła kilkutysięczna rzesza jeńców. W miejscach ich przetrzymywania, w krótkim czasie szerzyć się zaczęła dezynteria oraz tyfus, co kosztowało życie 180 Francuzów. O zdarzeniach z tamtych dni przypomina pomnik na terenie dawnego cmentarza, zlokalizowanego tuż obok współczesnej biblioteki miejskiej przy ul. Jana Frankowskiego.

Jak zaznaczono na początku, przyczyną rozszerzania się zarazy w Kołobrzegu była przede wszystkim ogólna sytuacja higieniczna w mieście oraz przepływ dużej liczby osób z różnych części Europy. Podobnie jak działo się w innych skupiskach ludzkich od Półwyspu Iberyjskiego po wschodnie kresy Rzeczpospolitej, w średniowieczu i czasach nowożytnych, zjawiskiem powszechnym w obrębie murów były szczury oraz zalegające na ulicach nieczystości. W 1660 r. w

rejonie Bramy Kamiennej powstał tzw. dom zarazy – miejsce, w którym od reszty społeczności odseparowywano chorych. Należy przypuszczać, że podobnie jak miało to miejsce w większości miast starego kontynentu, odbywali w nich służbę ubrani w specjalne, opracowane przez francuskiego lekarza, Charlesa de Lorme 30 lat wcześniej uniformy ochronne, medycy. Do posługi, często ostatniej, wynajmował je samorząd. Z problemami natury higienicznej zaczęto radzić sobie w Kołobrzegu, w pełni w zasadzie dopiero w latach osiemdziesiątych XIX w., kiedy to opublikowano serię stosownych dyrektyw miejskich oraz zainstalowano kanalizację deszczową. Główna, łącząca większość domów, pojawiła się dopiero w latach 1907-1912.

Warto zaznaczyć, że epidemia zagroził ujściu Parsęty ponownie krótko po zakończeniu I wojny światowej (tzw. grypa-Hiszpanka) oraz kolejnego konfliktu globalnego. Jak wynika ze wspomnień pierwszego, polskiego prezydenta miasta, Stefana Lipickiego, zarówno w rzece i Kanale Drzewnym, które stanowiły pierwotnie główne źródło zaopatrywania w wodę, jak i w gruzach budynków, zalegały ciała zabitych w trakcie walk toczonych w marcu 1945 r. Szczęśliwie, głównie dzięki błyskawicznej reakcji rodzącego się dopiero samorządu, w efekcie której rozpoczęto kompleksowe oczyszczanie miasta z potencjalnych źródeł zarazy, do epidemii nie doszło.

Niezależnie od tego, czy Kołobrzeg nękały choroby, innego rodzaju klęski żywiołowe, czy wojny, miasto zawsze potrafiło odzyskać pełnię blasku. Doświadczenia mieszkańców, często bardzo brutalne, każdorazowo poddawano analizie wyciągając wzmacniające całą społeczność wnioski. Z tego powodu, bez względu na bieżący rozwój wypadków, należy z optymizmem patrzeć w przyszłość tak, jak, pomimo o wiele trudniejszych niż dzisiejsze, warunków życia, czynili to nasi przodkowie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kolobrzeg.naszemiasto.pl Nasze Miasto