Studnia była głęboka, co najmniej 7-metrowa. Nim właściciele kota poprosili strażaków o pomoc, sami próbowali ratować zwierzaka. Niestety skończyło się to urazem ręki u mężczyzny. Do strażaków z Siemyśla dołączyła grupa zawodowców z Kołobrzegu, wyposażona w sprzęt do akcji wysokościowych. Rozstawili stojak i spuścili strażaka w szelkach na dno studni. Na szczęście wody nie było dużo, do tego przerażony kot, ostatkiem sił trzymał się jakiegoś wystającego elementu. Strażak wpakował go do torby i dał sygnał do wyciągnięcia. Przemoczony zwierzak trafił wprost w ręce swojej pani. - A my jeszcze zdążyliśmy odebrać państwa młodych z kościoła - powiedział z uśmiecham naczelnik OSP Siemyśl Mariusz Kuźma. - Wezwanie to wezwanie, wiadomo - najważniejsze.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?