Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces kierowcy śmieciarki, który śmiertelnie potrącił dziecko w Stojkowie (gm. Dygowo)

Iwona Marciniak
Iwona Marciniak
Do tej tragedii doszło w kwietniu w Stojkowie (gm. Dygowo)
Do tej tragedii doszło w kwietniu w Stojkowie (gm. Dygowo) Michał Świderski
- Jest mi bardzo przykro. Gdybym mógł cofnąć czas, to bym to zrobił - powiedział w środę przed sądem 46 - letni Paweł Z. , który 18 kwietnia siedział za kierownicą śmieciarki. Jak co tydzień miała zajechać na położoną wśród pól posesję w Stojkowie. Nim dotarł do celu, dojeżdżający tyłem do gospodarstwa samochód, zatrzymała rozpaczająca matka. Niespełna 2- letni Kacperek zginął na miejscu. - Stało się jak się stało, ale to tragedia dwóch rodzin - mówił w środę oskarżony. - Też mam dwoje dzieci więc wiem jak czują się rodzice, którzy stracili dziecko.

W środę w Sądzie Rejonowym w Kołobrzegu odbyła się pierwsza rozprawa. Trwała kilkanaście minut. Przed sędzią Ewą Woźniak stanął oskarżony Paweł Z., pracownik Miejskiego Zakładu Zieleni, Dróg i Ochrony Środowiska w Kołobrzegu. Przyszła rodzina Kacperka, który zginął na oczach 7 - letniego brata. Tego dnia cała rodzina miała świętować komunię najstarszego z 4 synów, chrzciny najmłodszego i 10 - lecie małżeństwa rodziców chłopców. Na podwórku była wtedy też zajmująca się 2 miesięcznym, najmłodszym dzieckiem matka chłopców. Nie widziała momentu, gdy śmieciarka potrąciła Kacperka. Zaalarmował ją krzyk 7 - latka. - Siedzieli w szoferce, nikt nie wyszedł - powiedziała nam w środę babcia chłopca. - Córka krzyczała, a oni nic. Dopiero jak mu dziecko pokazała na rękach, to oczy spuścił.
- Robię dokładnie to samo co on, tylko w Ustroniu Morskim - usłyszeliśmy od dziadka chłopca. - Z tyłu zawsze musi być zabezpieczenie.
Oskarżony złożył krótkie wyjaśnienie. Odpowiadał tylko na pytania swojego adwokata. Prokurator oskarżył go o to, że 18 kwietnia nieumyślnie naruszył zasady ruchu drogowego i wykonując na drodze dojazdowej do posesji manewr cofania, nie zachował szczególnej ostrożności, nie prowadził należytej obserwacji drogi należącej do posesji, a wobec braku możliwości osobistego upewnienia się czy za pojazdem nie znajduje się przeszkoda, nie zapewnił sobie pomocy innej osoby.
Podczas składania wyjaśnień tuż po wypadku, Paweł Z. nie przyznawał się do winy. W środę powiedział tak: - Nie czuję się całkowicie winny. Czuję się współwinny, bo dziecko było na drodze dojazdowej bez opieki dorosłych, przed posesją. Na pytanie adwokata czy jakieś przepisy zobowiązywały go do zadbania o asekurację, odpowiedział: - Przy dojeździe do posesji pomocnicy nie mają obowiązku wysiadać. Wysiadają i wprowadzają mnie przed wjazdem na posesję . Na drodze publicznej nie.
Dodał, że do wypadku doszło na drodze publicznej.
Innego zdania był rozmawiający z nami po rozprawie ojciec chłopca: - To prywatna droga, nie publiczna.
Mamy tam stawek, syn miał prawo tam być, czuł się bezpieczny na swoim terenie.

Rodzina Kacpra chce kary dla kierowcy: - Chcemy żeby to odczuł, tak jak my to czujemy. Przecież też ma dzieci.
Po wszystkim żaden z nich nie udzielił pomocy. Poszli na dól, nie przeprosili. Poszli jakby to kot był przejechany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kolobrzeg.naszemiasto.pl Nasze Miasto