Środowe spotkanie było kontynuacją konferencji, która miała miejsce 9 czerwca w Senacie. - Bałtyk ma magiczną siłę przyciągania, podobne jak polskie Tatry i inne piękne regiony naszego kraju – mówił też marszałek Senatu. - Zachęcanie do wyjazdu i spędzenia wypoczynku w Polsce jest jak najbardziej zasadne, ale nie wystarczy zachęcać. Trzeba też pomóc.
O tym, że pomocy potrzebuje zarówno branża, jak i samorządy uzdrowisk, przekonywała prezydent Kołobrzegu Anna Mieczkowska, która przypomniała, że straty miasta w związku brakiem opłaty uzdrowiskowej to już trzy miliony złotych. Dodała, że oznacza to drastycznie niższą, rządową dotację uzdrowiskową, jeśli nie zmieni się sposobu jej naliczania.
Marszałek województwa Olgierd Geblewicz przypomniał, że turystyka wypracowuje dla Pomorza Zachodniego 15 procent PKB: - Ta branża została w sposób bardo twardy dotknięta lockdownem przez ostatnie 3 miesiące. Ale najbardziej nas boli to, że chociaż ok. 90 procent hoteli jest ponownie otwarta, to są one wypełnione w 30-40 procentach. Dlaczego? Miedzy innymi dlatego, że rząd nie potrafił w sposób odpowiedzialny nakreślić mapy drogowej odmrażania naszych granic. W związku z tym bardo duża liczba turystów zagranicznych, którzy planowali gdzie pojadą już w czerwcu, kasowała rezerwacje Kołobrzegu Świnoujściu i innych naszych kurortach, nie mając rzetelnej informacji czy do Polski będzie można przyjechać bez obligatoryjnej kwarantanny, czy nie. To rażąca nieodpowiedzialność rządzących.
Mariusz Ławro, prezes Regionalnego Stowarzyszenia Turystyczno – Uzdrowiskowego, mówił o poważnych obawach ludzi z branży: - Dziś cieszymy się , że turyści mimo wszystko do nas przyjechali. Mamy wakacje, ale one później się zaczęły i wkrótce się skończą. Dziś boimy się co będzie na jesieni. Obawiam się, że przy drugiej fali koronawirusa, problemy turystyki wrócą i to z podwójną siłą. Nie powinniśmy czekać bezczynnie i tylko monitorować sytuacji. Powinniśmy mieć gotowe scenariusze funkcjonowania ona wypadek gdyby fala epidemii była porównywalna z poprzednią albo jeszcze silniejsza.
- Sytuacja branży turystycznej nie jest zła, jest dramatyczna - dodał Adam Hok, prezes Fundacji Kołobrzeg SPA. - Wiedzieliśmy, że wakacje jako tako przetrwamy, bo ludzie zawsze przyjadą nad polski Bałtyk i w polskie góry, ale to co stanie się jesienią i zimą to dla nas ogromne wyzwanie. Bez pomocy, ale takiej hojnej, realnej, zapowiedzianej już dziś, za chwilę, w sierpniu, przedsiębiorcy zaczną podejmować decyzję: zamykać firmę, ograniczać zatrudnienie, zwalniać ludzi, czy może jakoś przetrwamy. Dziś jesteśmy trochę jak na początku epidemii, gdy za późno dostaliśmy informację co się wydarzy, czy będzie pomoc i jaka ona będzie. Jeżeli dziś nie zostanie ona zapowiedziana, to po sezonie przedsiębiorcy zaczną nerwowe ruchy, bo nie będą chcieli generować strat w kolejnych miesiącach.
Hotelarze mieli konkretne propozycje, wśród nich m.in. podtrzymanie ryczałtowania zakładów lecznictwa uzdrowiskowego, bon szkoleniowy dla firm, który „ruszyłby” organizację i obsługę konferencji i szkoleń. Proponowali też wypłatę wycofywanych zaliczek za pobyt, przez Turystyczny Fundusz Gwarancyjny.
Podczas spotkania głos zabrał też Waldemar Giżanowski, reprezentant armatorów zajmujących się do 1 stycznia tego roku turystycznymi rejsami na dorsza. Mówił o zakazie wykonywania pracy i braku godziwych rekompensat.
Spotkanie ma się zakończyć wypracowaniem konkretnych rozwiązań.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?