W poniedziałek, o gorącej atmosferze w kołobrzeskim MOPS-ie poinformowała za pośrednictwem mediów Ilona Grędas – Wójtowicz, zastępczyni prezydenta do spraw społecznych. Powiedziała o trwającym od lipca ubiegłego roku sporze zbiorowym związkowców MOPS z dyrekcją ośrodka, czyli de facto z miastem. Mówiła o 750 zł brutto podwyżki, którą w tym czasie dostali pracownicy MOPS i gotowości do kolejnych 200 zł brutto, które mogłyby zostać przyznane od lipca. Ale związki żądają dodatkowo 300 zł od stycznia przyszłego roku. - Nie możemy zagwarantować, że te pieniądze znajdą się w przyszłorocznym budżecie – powiedziała wiceprezydentka.
W środę głos zabrali związkowcy, a dokładniej pracownice mocno sfeminizowanej placówki. - W pomocy społecznej pracuję 24 lata. Odkąd tu pracuję, pamiętam tylko dwie podwyżki – powiedziała Beata Jasiulewicz, przewodnicząca związku zawodowego pracowników MOPS w Kołobrzegu. - Moje ostatnie wynagrodzenie miesięczne, to 4 tys. 403 zł brutto ( już z wspomnianymi 750 zł brutto - przyp. red).
Pierwsze żądania płacowe związku, z marca ubiegłego roku, dotyczyły tysiąca zł brutto na głowę. Wobec braku odpowiedzi, w lipcu, już w ramach sporu zbiorowego, żądanie wzrosło do 1300 zł. Jak mówiła w środę Beata Jasiulewicz: - Żeby ewentualnie mieć z czego zejść.
Teraz walczą więc w sumie o jeszcze 500 zł. W środę dziennikarzom mówiły o specyfice swojej pracy: - To nie jest zwykły urząd. Opiekunka samotnych seniorów, nie spędza z nimi czasu na piciu kawy. Tak samo pracownik socjalny, który idzie w teren.
Padło sporo gorzkich słów: MOPS zawsze był traktowany po macoszemu, „takie gorsze coś”: - Przez lata nikt się nad nami nie pochylał.
Przypomniały czas pandemii i to, że MOPS jako jedna z nielicznych instytucji, pozostał otwarty, a obowiązków przybyło.
Mówią, że gdy rok temu rozpoczęły rokowania z Urzędem Miasta, prezydentka miała zapytać, skąd w nich taki upór: - Bo od 2020 r. mamy związek. Dotąd pojedynczy pracownik nie miał odwagi upomnieć się o siebie.
Propozycje miasta z początku ubiegłorocznych rokowań nazywają szantażem emocjonalnym, bo pierwotnie warunkiem podwyżek miało być ograniczenie etatów. W MOPS-e pracuje łącznie 116 osób. 90 procent z nich zapisało się do związków.
Ostatnie, majowe spotkanie mediacyjne, nie przyniosło rezultatu. Miasto chce teraz spisania protokołu rozbieżności – związki odmawiają: - Jesteśmy gotowi do dalszych rozmów, a magistrat straszy mieszkańców naszym strajkiem.
Ale akcja protestacyjna ruszyła. Na razie będzie polegała tylko na oflagowaniu. Nie ma mowy o tym by ucierpieli podopieczni MOPS – usłyszeliśmy. Ale jest plan działań, w których rezultacie, w sezonie może ucierpieć wizerunek kołobrzeskich władz. O co chodzi\? Tego związkowcy nie chcą zdradzić. Do sprawy wrócimy.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?