Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z psychiatrą Ewą Gizą z Kołobrzegu o wpływie pandemii na nasze zdrowie psychiczne

Iwona Marciniak
Iwona Marciniak
Ewa Giza, lekarz psychiatra, dyrektor Szpitala MSWiA w Złocieńcu, wcześniej, przez wiele lat ordynatorka Oddziału Psychiatrycznego szpitala w Kołobrzegu, założycielka Stowarzyszenia Feniks w Kołobrzegu
Ewa Giza, lekarz psychiatra, dyrektor Szpitala MSWiA w Złocieńcu, wcześniej, przez wiele lat ordynatorka Oddziału Psychiatrycznego szpitala w Kołobrzegu, założycielka Stowarzyszenia Feniks w Kołobrzegu Radek Koleśnik
Rozmowa z Ewą Gizą, lekarzem psychiatrą, do niedawna ordynatorką oddziału psychiatrycznego kołobrzeskiego szpitala, założycielką i prezesem Stowarzyszenia Użytkowników Psychiatrycznej Opieki Zdrowotnej oraz Ich Rodzin i Przyjaciół „Feniks”, dyrektorką szpitala MSWiA w Złocieńcu

Czy okiem lekarza psychiatry widać, jak bardzo pandemia naznaczyła nasza psychikę przez ten rok?

- Nie tylko naznaczyła, ale i będzie ją naznaczać, co wcale nie musi oznaczać, że będzie nas doprowadzać aż do choroby psychicznej. Ale nasze zdrowie psychiczne może na niej ucierpieć. Pandemia trwa i nie widać jej końca, nie wiadomo, jak się potoczy. A organizm ludzki najlepiej czuje się w harmonii. Wtedy, gdy może przewidzieć i zaplanować. Gdy jest czas na czuwanie, ale i na sen. Gdy rzeczywistość jest w miarę ułożona, możliwe bezstresowa, przewidywalne zarobki dają poczucie bezpieczeństwa i pozwalają zaplanować przyszłość. To co dzieje się od roku wywróciło ten znany świat do góry nogami. Zapanował chaos, zbyt wiele jest niewiadomych. A tego psychika człowieka nie lubi. Jest przyzwyczajona do pewnych rytuałów, pewnego rytmu i przewidywalności. A teraz nagle musi się odnajdywać w wręcz odwrotnym procesie i końca tej sytuacji nie widać.

W połowie ubiegłego roku mogliśmy odetchnąć z ulgą, że najgorsze minęło, a tu proszę - powtórka. I A potem jeszcze trzecia fala

Już się wydawało, że wrócimy do normalnego życia, które znamy, do którego tęsknimy. Do podróżowania, spotykania się, przytulania, podawania sobie ręki. Przecież tęsknimy za tymi empatycznymi, po prostu przyjacielskimi gestami. Ale nie wolno się nam nimi dzielić. Nie wolno podać sobie dłoni, serdecznie uściskać kogoś dawno nie widzianego. Paradoksalnie znakiem życzliwego powitania stała się dłoń zwinięta w pięść.


Do tego nie za bardzo nas widać spoza maseczek

No właśnie, nie widać naszych twarzy. A także w mojej pracy widok twarzy jest bardzo ważny. Ja sama, gdy przyjmuję pacjentów - oczywiście z zachowaniem wszystkich obowiązujących zasad, w maseczce, oddalona na właściwą odległość - proszę o odsłonięcie twarzy, bo nie umiem w procesie badania psychiatrycznego czy rozmowy, czytać wyłącznie z oczu. Oczy mówią dużo, ale nie mówią wszystkiego o duszy człowieka. Mnóstwo tych nowych zjawisk dotyka także nas, medyków. Świat medyczny nagle musiał zareagować na tak poważne zmiany. Niestety brakuje wiedzy, tej teoretycznej, naukowo opracowanej, na temat zdrowia psychicznego po przechorowaniu SARS CoV-2, nie mówiąc już o zdrowiu psychicznym w okresie pandemii. To wiedza i doświadczenie żywe, które się tworzy. Ta dziedzina medycyny dopiero się tworzy.

Czy w czasie pandemii lekarzom psychiatrom przybyło pacjentów?

Mamy ich ogromny przypływ. Przybywa nam pacjentów, którzy już sobie nie radzą z izolacją, brakiem przewidywania, z lękami, które ich dopadają. Lękami o przyszłość, rodzinę, utrzymanie się na powierzchni. Łatwo dać komuś radę: „proszę się przebranżowić”. A to nie takie proste. Na szczęście świadomość ludzi, że mogą skorzystać z pomocy psychiatry, psychologa, terapeuty, jest coraz powszechniejsza. To dobra wiadomość. Ale jest nas ograniczona liczba, a poświęcenie pacjentowi paru minut, mija się z celem. Może być tylko frustrujące dla kogoś, kto przyszedł po pomoc. Te osoby wymagają poświęcenia sobie czasu. Takich miejsc poradnictwa, choćby psychologicznego, właśnie teraz powinno być bardzo dużo. Powinny być dostępne jak apteka. Miejsca, gdzie człowiek mógłby się poradzić, porozmawiać i odciążyć swój organizm od stresu, który aktualnie go dotyka. Bo wszystko to, czego dotąd się uczyliśmy, np. żeby jak najmniej czasu spędzać przy komputerze - bo uzależnia, bo kręgosłup siada, bo siadają nogi, pojawiają się bóle, odrealnienie - teraz staje się koniecznością, wręcz jest wymagane. Dobrze wiemy, że ruch i powietrze plus właściwa dieta, także bliskość, bycie razem, działa i pomaga na to szeroko rozumiane zdrowie psychiczne. Ale w czasie pandemii, wszystko, co wyliczyłam nagle jest w głębokim kryzysie. Nagle mamy rzeczywistość, która wymaga nawet zbyt długiego bycia ze sobą, i to w odizolowaniu, bardzo często na małej przestrzeni mieszkaniu. A tu dwójka, trójka dzieci, jeszcze rodzic po drodze. To oczywiście do przeżycia, ale okupione bardzo dużą dozą stresu. A wiemy już, że stres leży u podłoża wszystkich zespołów przeżyć psychiatrycznych. Zarówno uzależnień, jak i schizofrenii, nerwicy, depresji, dekompensacji, różnych innych zespołów. Przedłużanie się życia w nieodreagowanym stresie, gdy nie rozmawiamy, nie ujawniamy emocji, nie uświadamiamy sobie i nie zaspokajamy swoich potrzeb, ale też nie ruszamy ciała, nie dotleniamy się - powoduje, że nieodreagowany stres gromadzi się w naszym organizmie. I zaczyna się po pewnym czasie ujawniać w postaci dolegliwości fizycznych. To mogą być objawy depresji maskowanej. To może być również uporczywa bezsenność albo nadmierna senność. Także zaburzenia jedzenia: od niejedzenia do objadania się. Również różne dolegliwości bólowe mięśni kręgosłupa, głowy, problemy żołądkowo – jelitowe, problemy z układem krążenia, skoki ciśnienia, napadowa tachykardia, szybkie bicie serca, czy zmienna akcja serca, a przy tym lęki wolnopłynące i trwałe, ale też z napadami paniki lękowej. Do tego wszystkie sprawy związane z myślami, z pesymizmem, osłabieniem sił, motywacji, sensu - bo przecież to wszystko, co sobie ułożyliśmy, nagle legło w gruzach. Nie ma siły, energii, wszyscy czegoś chcą, pieniądze się kończą, a perspektyw nie ma i końca nie widać. Na początku pandemii z tego pozostania w domu mogło wynikać wiele korzyści, bo rodzina, często wielopokoleniowa, której członkowie mieli dotąd dla siebie mało czasu, lepiej się poznawali, zacieśniali więzi. Ale po pewnym czasie, to naturalne, że nawet w najlepiej funkcjonującej rodzinie, pojawia się przesyt bycia ze sobą na co dzień.

Wszyscy mamy już dość. Czekamy kiedy wreszcie wróci normalność

Tęsknimy za tym co było, ale pamiętajmy, że być może nie będzie już powrotu do tego starego modelu życia - w tłumie, tłoku, na koncertach, radośnie jeżdżąc po całym świecie. Adaptowanie się do nowych zjawisk, czasami nie takich jakie sobie wyobrażaliśmy, wymaga dobrej kondycji psychicznej, siły, pozytywnego nastawienia, poczucia sprawstwa, że mogę, potrafię, dam rade, mam na siebie wpływ, poradzę sobie. Wśród naszych pacjentów jest też wiele osób z powikłaniami psychicznymi po przechorowaniu COVID-u. Wyszli z choroby obronna ręką, nie mieli ciężkiego przebiegu, ale dojście do pełni sił, zajmuje im czasem nawet kilka miesięcy. To tygodnie odzyskiwania energii, sił, pozbywania się poczucia stałego zagrożenia o swoje zdrowie. Bo przecież wiemy, że przechorowanie tej infekcji nie jest równoznaczne z nabyciem trwałej odporności. Pacjenci przychodzą do mojego gabinetu z zaburzeniami snu. Skarżą się na lękliwość, nadwrażliwość, obawę o swoje przyszłe zdrowie. Kolejne zjawisko, które obserwuję, to problemy z pamięcią. To mogą być problemy z deficytem uwagi, koncentracją, nastrojami neurastenicznymi, depresyjnymi. To również umiemy leczyć. Bardzo pomocna może się okazać farmakologia, ale nie stosowana samodzielnie, bo to może się skończyć olbrzymimi szkodami. Wśród pacjentów mamy też młodych ozdrowieńców: informatyków czy księgowych, osoby pracujące intelektualnie, którym nagle „gubi się” świeża pamięć. Mają luki. Zapomnieli, jak wykonywać szereg czynności, które dotąd robili automatycznie. W takiej sytuacji łatwo wpaść w panikę, bo np. gdy jest się na eksponowanym stanowisku, błąd wynikający z niepamięci może nas drogo kosztować. Ludzie wpadają w przerażenie, tracą wiarę w swoje umiejętności zawodowe. Bo co najgorsze, ta zagubiona pamięć nie „wskakuje” po chwili na miejsce. To trwa. Takich powikłań psychiatrycznych jest bardzo dużo.

Jak się ratować w takiej sytuacji?

Możemy skorzystać z ofert rehabilitacji pocovidowej, przygotowanych już w wielu placówkach, choć niestety jeszcze nie refundowanej. Ja również taki program przygotowałam w szpitalu, którym kieruję. Taka rehabilitacja obejmuje także pracę z psychologiem, terapeutą. Pomimo trudnych zjawisk, których doświadczamy i dużej dozy niepewności z nimi związanej, mimo natłoku docierających do nas negatywnych informacji, powinniśmy uwierzyć w to, że naprawdę mamy w sobie zdolności i moc, by dostosować się do nakładanych na nas ograniczeń. Powinniśmy odnaleźć w sobie nadzieję, że poradzimy sobie w tej zmieniającej się rzeczywistości. A pomoże nam w tym otoczenie się rodziną, życzliwymi ludźmi, przyjaciółmi. W przypadku osób wierzących bezcenne może się okazać wsparcie duchownego. Sięgajmy po dobrą książkę, próbujmy poszerzyć naszą wiedzę. Jeżeli nie radzimy sobie mimo wsparcia otoczenia, oczywiście sięgajmy po pomoc specjalisty, terapeuty, psychologa i psychiatry. Także lekarza rodzinnego. Pomogą słowem, a jeśli będzie taka potrzeba również farmakologicznie.

Warto zdać sobie sprawę z tego, jak ważne jest zachowanie naszego rytmu dnia, pewna samodyscyplina, mobilizowanie się do ruchu, wychodzenia z domu, oczywiście w miejsca bezpieczne – do lasu, na rower, do parku, nad morze. Otaczanie się przyjemnymi widokami, pomoże nam podobnie jak kontakt z sympatycznymi ludźmi. Dbajmy o właściwe odżywianie, a wszystko to również po to, żeby nie rozleniwić organizmu, bo potem trudno będzie się nam pozbierać. A przecież chcielibyśmy w dobrej kondycji psychicznej i fizycznej dotrwać do czasu, gdy będzie nam wreszcie wolno aktywnie działać, a nawet okaże się konieczne. W tym radzeniu sobie z nową sytuacją, pomocne jest odnajdywanie w sobie nowych pasji. Świetnie, jeśli zaczynamy je rozwijać - uprawiać malarstwo, inne formy sztuki, ale i choćby szydełkowanie. Chodzi o najróżniejsze, konstruktywne zajęcia. Pilnujmy dobowego rytmu dnia, żeby ten każdy następny dzień był zarówno kreatywny, jak i pożyteczny. Rzeczy pożyteczne da się wykonać nie tylko w relacji osobistej, ale i przez internet. Multimedia pozwalają utrzymywać kontakty, nawiązywać nowe. Seniorzy mogą rozwijać swoje umiejętności związane z obsługą internetu. Można działać na rzecz innych, np. sąsiadów, osób starszych, ludzi potrzebujących. Mamy wiele pozytywnych przykładów wzajemnej pomocy, empatycznych zachowań, aktów solidarności, większej wrażliwości wobec siebie nawzajem. Sama odbieram sygnały od osób zaniepokojonych stanem kogoś z przyjaciół czy znajomych. To dobrze, że coraz częściej jesteśmy świadomi, że można, a nawet trzeba sięgać po specjalistyczną pomoc. Pamiętajmy, że gdy nie jesteśmy sami, jeśli zadbamy o siebie nawzajem, wszystkim nam będzie dużo lżej.
A czy będziemy się zamartwiać czy nie, świat idzie do przodu. Być może nie będzie już tak samo, ale „inaczej” może przecież oznaczać „ciekawiej”.

Bardzo dziękujemy za rozmowę

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Z psychiatrą Ewą Gizą z Kołobrzegu o wpływie pandemii na nasze zdrowie psychiczne - Kołobrzeg Nasze Miasto

Wróć na kolobrzeg.naszemiasto.pl Nasze Miasto