Jeszcze gdy wisiał na dachówkach obserwujący zwierzaka przechodnie i sąsiedzi zaalarmowali straż pożarną.
Ci ostatni potwierdzili, że to nie pierwszy raz gdy ludzie mieszkający na poddaszu wypuszczają swojego kota na przyokienny daszek, a ten z niego nie raz przechodził już na dach. Tym razem zwierzakowi udało się przejść na odległość kilku klatek i najwyraźniej utknął.
Co ciekawe, także jeden ze strażaków stwierdził, że zna sytuację, bo też mieszka po sąsiedzku i kot faktycznie często pojawia się na dachu. Ustalono adres właścicieli zwierzaka, ale nie było ich w domu. - To się dzieje nagminnie, w końcu ten kot spadnie - mówiła strażakom prawie z płaczem nastolatka.
I tak oto rozpoczęła się akcja, z użyciem podnośnika włącznie. Przez dobre pół godziny nie można było przejechać przez ulicę Narutowicza. Akcja poszła sprawnie, przestraszony mruczek trafił w ręce strażnika miejskiego, który zawiózł zwierzaka do schroniska. Tu mogą go odebrać właściciele.
To była już trzecia w ostatnim czasie interwencja strażaków przy ratowaniu kota. - Dwie wcześniejsze dotyczyły jednak zwierzaków, które utknęły na drzewach - powiedział nam zastępca komendanta straży, Krzysztof Azierski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?